sobota, 15 listopada 2008

Czy kochasz swojego męża tak, aby go uratować?



ks. Piotr Pawlukiewicz


6 niedziela wielkanocna. Rok C.
Msza święta - bazylika św. Krzyża 13. 05. 2007 r.



21 Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie». 22 Rzekł do Niego Juda, ale nie Iskariota6: «Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie światu?» 23 W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: «Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać. 24 Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca. 25 To wam powiedziałem przebywając wśród was. 26 A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy7 i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem. 27 Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka! 28 Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie829 A teraz powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie.

 

Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? 
             
Pismo święte niejednokrotnie przypomina nam, że jednym z największych niebezpieczeństw w życiu religijnym jest kłamstwo. Człowiek zakłamany może chodzić do kościoła, modlić się, jego usta wypowiadają nierzadko piękne słowa o Bogu, o moralności, a wszystko to może pozostawać puste, a nawet obrzydliwe w oczach Stwórcy. Aby ustrzec nas przed takim fałszem, Chrystus podaje w Biblii jasne kryteria odróżniania prawdziwej pobożności od jej zakłamanych podróbek. Dziś w Ewangelii słyszymy Jego słowa: Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę /.../ Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. Oczywiście dla głęboko zakłamanego serca i ta reguła nie stanowi problemu. Iluż to ludzi mówi: wprawdzie Jezus kazał miłować nawet wrogów, ale ja swojego byłego męża, czy szefa w pracy, czy sąsiada to muszę nienawidzić, taki to podły człowiek. Nie mam innego wyjścia. Bóg zakazał rozwodów, ale w moim przypadku musiałem zostawić rodzinę i związać się z kimś innym. Czyli zgadzam się w pełni z nauką Jezusa, ale ja mam taki wyjątkowy układ, który zmusza mnie do złamania Bożego prawa. 
Takie zakłamanie przypomina sytuację, w jakiej znajdują się widzowie w sali kinowej. Na ekranie może być przedstawiana jakaś wielka bitwa: Krew się leje, jedni giną inni bohatersko walczą, a widz siedzi sobie w wygodnym fotelu, popija Coca colę i chrupie chipsy. Może być nawet bardzo przejęty akcją filmu, mogą mu nawet dreszcze przechodzić po plecach, może mieć łzy w oczach, ale on wie, on dobrze wie, że nawet ziarnko piasku z pola tej bitwy nie spadnie na niego, nawet jedna kropelka krwi go nie pobrudzi. Przecież to tylko kino, to tylko film. Podobnie może być i z chrześcijaństwem. Można przeżywać głęboko nabożeństwa i modlitwy. Z wypiekami na twarzy czytać pobożne książki i słuchać kazań. A potem wraca się do swojego rzeczywistego świata, a tam są te tak zwane wyjątkowe sytuacje, gdzie trzeba używać antykoncepcji, gdzie trzeba kopiować nielegalne programy i filmy. Ludzie tak się wzruszają, gdy w telewizyjnym serialu bohater walczy o miłość żony, gdy całe życie poświęca dla odzyskania dzieci. A gdy kończy się emisja odcinka, ci sami ludzie odwracają się od telewizora i nie stać ich na dobre słowo dla małżonki, nie poświęcą pięciu minut synowi czy córce. 
Drodzy bracia i siostry. Prawdziwe chrześcijaństwo jest trudne. Jest bardzo trudne. Jest nieprawdopodobnie trudne. Dlaczego? Bo Bóg jest wielki. I kto chciałby wejść w Jego życie musi dać z siebie wszystko. Musi dać z siebie to, o czym często jeszcze nie wie, że w ogóle go na to stać. Tylko wielcy, wspaniali bohaterowie wiary wejdą do nieba. Jak to trzeba niesamowicie umieć kochać, być mocnym duchowo, żeby wejść w świat Boga. Nie przekroczy tego progu ktoś "taki sobie", taki życiowy trójkowicz. Taki, co to zawsze liczy, że jakoś to będzie. Kto chce żyć w Bogu musi przejść szkolenie w miłości, jak na najostrzejszym poligonie. Tam się nie siedzi z kubkiem Coca Coli jak w kinie. Tam się ciągle trzeba wznosić ponad własne "ja", wydobywać się z grzechu, zmagać się z kłamstwem. Czy to jest przerażające? Nie, to smakuje, jak trening przed wejściem na Mount Everest. Dlatego Bóg przestrzega: żyj w prawdzie. Nie udawaj, że jesteś mocny duchowo, odpowiedzialny, wytrwały, kiedy tak naprawdę nie jest. Na sądzie ostatecznym promienie prawdy przenikną wszystkie zakamarki ludzkiego wnętrza. Lepiej módl się teraz pokornie: Boże, pomóż, ja ciągle nie umiem kochać, ciągle uciekam, gram, udaję. Naucz Mnie prawdziwej miłości. 
Współczesne czasy nie sprzyjają takiej nauce. Ludzie bardzo upraszczają sobie życie, eliminując z niego to, co wymagałoby od nich trudu miłości. To tak jakby uczniowie w szkole wyrywali z podręczników te kartki, na których znajdowałyby się trudniejsze zadania. Popatrzmy, co się dzieje: Gdy w jakimś małżeństwie kilka lat po ślubie żona okaże się być osobą poranioną, trudną we wspólnym życiu, to co radzi świat mężowi? Zmień sobie żonę. Co się będziesz męczył. Nie ma problemu. Gdy narodziny kolejnego dziecka wymagałyby podjęcia wyrzeczeń, zawsze można się przed nim zabezpieczyć antykoncepcją, a gdy się pocznie, można poradzić sobie z tą sytuacją dokonując aborcji. Gdy stara matka wymaga opieki i poświęcenia jej czasu, zawsze można kulturalnie dać jej do zrozumienia, jak wielkim ciężarem jest dla rodziny. Wtedy być może sama poprosi o eutanazję. Potem pozostanie już tylko powiedzieć: "skoro mama tak chce...". Popatrzmy, jak świat rozwiązuje problem trudu miłości. Każde wymagające wyzwanie można uprościć. Kilka tygodni temu prasa podała, że zaradne mamusie załatwiają swoim dzieciom gimnazjalistom fałszywe zaświadczenia o dyslekcji, nadpobudliwości, żeby tylko ich pociechy mogły bez większego wysiłku zaliczyć szkolny egzamin. Za kilka lat ktoś życzliwy załatwi zaświadczenie, które zwolni z wojska, inny papierek zwolni z małżeństwa, z wychowywania dziecka. Jakże często słyszy się ostatnio o modzie na wolne związki. Co to są wolne związki? Są przede wszystkim wolne od odpowiedzialności. Czyli od miłości. Już sama nazwa jest czystym absurdem, bo albo coś jest wolne albo jest związane. Tym pokrętnym określeniem ludzie chcą ukryć prawdę o płyciźnie swoich relacji. 
Wiele osób mówi: czekam na miłość. Co mają tak naprawdę na myśli? Czekam na przyjemne wrażenia, czekam na kogoś, przy kim będzie mi dobrze. Pewna pani żaliła mi się kiedyś, że w swoim życiu religijnym nie doświadcza miłości Bożej. Kiedyś jej doświadczałam - mówiła mi. Zwłaszcza na wakacyjnych wyjazdach z księdzem i z koleżankami, gdy miałam 15 lat. Bóg był tak blisko, gdy siedzieliśmy przy ognisku, a chłopcy grali na gitarach. Czy doświadczaniem miłości Boga nie nazwaliśmy jakiegoś przyjemnego stanu ducha wywołanego religijnym impulsem? A ta miłość być może zaprasza cię do siebie w nowotworowej chorobie twojego ojca, do którego trzeba jeździć do szpitala, któremu trzeba pomóc z godnością umrzeć. Miłość zaprasza cię być może w alkoholizmie męża, który okazał się być zupełnie nieprzygotowany do małżeństwa i teraz w chłopięcym zakłamaniu i uporze zsuwa się w przepaść. Czy kochasz go tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? Miłość może zaprasza cię poprzez zdradę żony, która jest w istocie dorosłą, małą dziewczynką i wplątała się w głupi romans z kolegą. Powalczysz o nią? Będziesz szukał dla niej pomocy na końcu świata? Czy po prostu zostawisz ją oburzony i zaczniesz z kimś innym od nowa? Ci, których dano nam dla nauczenia się miłości często wcale nas o pomoc nie proszą, a nawet nas o wszystko obwiniają. Ale prawdziwa miłość jest ponad to. Kiedyś krzyżowano okrutnie pewnego Człowieka, a On modlił się za swoich oprawców. I na krzyżu ratował łotra. To jest miłość.   
Co nam dziś bardzo przeszkadza w uczeniu się prawdziwej miłości? Jezus powiedział we fragmencie przeczytanej Ewangelii: niech się nie trwoży serce wasze, ani się nie lęka. Zbawiciel dobrze nas zna. W głębi naszego "ja" ciągle czai się lęk. Całymi latami chodzimy z tymi żywo pulsującymi w naszym wnętrzu pytaniami, które spędzają nam sen z oczu: Jak prezentuję się na tle otoczenia? Czy nie jestem biedniejsza, brzydsza, mniej inteligentna? Czy inni ludzie nie są bardziej lubiani? Czy kontroluję swoją sytuację? Jak uniknąć porażki i kompromitacji? Bardzo często te obawy dyktują nam to, co mówimy, kształtują nasze relacje z ludźmi, wpływają na wybór drogi życiowej. Możemy tego nie być świadomi, ale zmaganie się z tymi problemami to często całe nasze życie, tym niemalże bez przerwy oddychamy. Pamiętacie, jak zaczyna się historia nawrócenia Szawła pod Damaszkiem? Szaweł ciągle jeszcze dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. On nie tyle oddychał, co nawet dyszał żądzą. Zapewne bez przerwy o tym myślał, ciągle mówił, to zabijanie było źródłem jego dobrego mniemania o sobie samym. Dyszeć można nienawiścią, chciwością, pożądliwością seksualną, ciągłym krytykowaniem innych. I co zrobił Bóg pod Damaszkiem? Pokazał Szawłowi, że żyje, że oddycha kłamstwem, bo nie służy Bogu, ale z Nim walczy. I Szaweł zaczął się niejako dusić, bo zabrano mu iluzję, która go sztucznie ożywiała. Ten gorliwy sługa Sanhedrynu osłabł tak, że nie miał siły chodzić, oślepł, przestał jeść i pić. W historii życia niektórych ludzi Bóg dopuszcza taką terapię wstrząsową, by obudzić kogoś do życia w miłości. W rozmowie z Nikodemem Jezus mówi: Jeśli ktoś się nie narodzi powtórnie nie może ujrzeć Królestwa Bożego. Co się dzieje z dzieckiem, które wychodzi z łona matki? Do tej pory niemowlę dostawało tlen przez pępowinę, a teraz wody płodowe odpływają z jego płuc i próbuje samodzielnie oddychać powietrzem. To trudny moment dla dziecka, prawdziwy wstrząs. Przez chwilę wręcz się dusi. Podobnie jest z tymi, którzy rodzą się dla Boga. Muszą odrzucić pępowinę różnych dotychczasowych pocieszeń i zacząć samodzielnie oddychać miłością. Na początku wydaje im się, że umierają, że się duszą. Nie raz, gdy ktoś przychodził do mnie na rozmowę, to zaczynał właśnie od słów: Proszę księdza, wszystko mi się zawaliło, nic mnie nie cieszy, czuję się, jakbym umierał. To może być dokładnie to, co stało się z Szawłem. To może być błogosławiona chwila nowych narodzin. Przejścia od ciągłego konkurowania kto lepszy, kto ma więcej, kto jest bardziej podziwiany, do oddychania czystą miłością.  
Na koniec jeszcze jeden obraz. Już dawno ornitolodzy zauważyli pewne zjawisko w życiu łabędzi. W jakiś czas po wykluciu się małego ptaka z jajka troskliwa łabędzica, nagle, pewnego dnia zaczyna gwałtownie atakować swoje dziecko. Kąsa je, uderza skrzydłami i robi przy tym straszny rumor. Mały ptak jest przerażony, zaczyna uciekać przed matką szybciej i szybciej i nagle - po raz pierwszy w życiu - wzbija się na skrzydłach w powietrze. Matka wiedziała, co robi. Inaczej jej dziecko nigdy nie zaczęłoby fruwać. Żeby niemowlak mógł normalnie żyć, musi doświadczyć szoku przestawienia się na oddychanie płucami. Żeby łabędź zaczął latać, musi zostać śmiertelnie przestraszony. Żeby ziarno wydało plon, musi pierw być rzucone w czarną ziemię. Żeby się na nowo narodzić dla Chrystusa i zacząć oddychać miłością, stare życie musi się zawalić i obumrzeć. Na początku nazywamy to tragedią, kryzysem, załamaniem. Jesteśmy przerażeni, jak przerażona jest ryba, którą ktoś chce wyjąć z akwarium i wpuścić do oceanu. Biedaczka ucieka, wije się, rzuca, bo myśli, że zbliża się śmierć, a to właśnie nadchodzi wolność. Kto miłuje Chrystusa ten Mu zaufa i rozpozna Jego miłość nawet gdy przyjdzie ona w tajemnicy śmierci i zmartwychwstania. To już nie będzie oglądanie religijnego filmu. To narodzenie dokona się w nas naprawdę. I kto wytrwa do końca, ten zobaczy jutrzenkę już nie z tego świata. Kto bardziej zaufa potędze miłości niż podda się lękom swojego serca, będzie szybował w przestworzach nieba.
 




Źródło:  
 
Inne homilie ks. Piotra: 
 
·        Twoje serce ożyje

«Zbudź się, o śpiący, (...) a zajaśnieje ci Chrystus» Ef (5, 14)

Właściwe życie zaczyna się po śmierci


Miłość jest trudna

Forum Pomocy

Szukaj na tym blogu

Łączna liczba wyświetleń

Obserwatorzy

Powrót na początek strony

Nasza sprawa

1 procent

Darowizna

Książki warte Twojego czasu

Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*